piątek, 4 stycznia 2013

Rozdział IV


Cześć! :) To mój pierwszy post w 2013 roku. Poprzedni rok był naprawdę świetny i ciężko mi jest sobie wyobrazić, aby ten mógłby być lepszy. Tak czy inaczej, trzeba mieć nadzieję i tego samego życzę Wam, moi drodzy. Mam również do Was dwa pytania. Jedno co do długości rozdziałów. Wolicie, aby były dłuższe, czy takie wystarczą? A znacie może jakieś szabloniarnie? Ja swoje zamówienie złożyłam w listopadzie i nic. Tak wiem, może jestem niecierpliwa, ale nie zaszkodzi spytać, prawda? Może znacie jakaś godną polecenia :D A teraz zapraszam na IV rozdział, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.  
___________________________________________________________
- Nie gub skarpetek- powiedział młody chłopak, który najwyraźniej dorabiał jako ochroniarz w klubie.
- Nie...co?
- Nie gub skarpetek- powtórzył i poprawił ciemne okulary, które zjechały z jego długiego nosa.
- Nie złość mnie chłopczyku i po prostu mnie tam wpuść. Przecież wyszłam stamtąd tylko na chwilę!- Alicja była rozzłoszczona.- Widziałeś przecież! Aczkolwiek biorąc pod uwagę twoje okulary. Wiesz, znam takiego frajera, chodzi dokładnie w takich samych- zaśmiała się cicho.
- Hej, nie gub skarpetek- powtarzał uparcie.
- Dobry- oznajmiła Alicja zakładając włosy za ucho.
- Co?- zapytał zaciekawiony i zsunął nieco swoje okulary.
- Ten tekst z gubieniem skarpetek. Rzuciłeś nim już...jakieś trzy razy. Zapewniam cię, zabawny. Muszę go zapisać- udawała, że wyjmuje telefon.- Wiesz, żeby użyć, kiedy będę chciała komuś zrobić przykrość. Nie martw się, nie przywłaszczę sobie tego tekstu. Powiem, że usłyszałam go do ciebie!- ochroniarz zmarszczył brwi. - Hej, nie gub skarpetek!- parsknęła Alicja, chociaż wiedziała, że to idiotyczne.
- Wyluzuj, Taylor- powiedział ktoś zza jej pleców.
- Taylor, czy to nie dziewczęce imię?- zakpiła.- W sumie to wszystko się zgadza- wzruszyła ramionami, a Sandy zmierzył go wzrokiem pełnym nienawiści.- Nie mam pytań- dodała i odwróciła głowę.
- Kogo moje oczy widzą- zaśmiał się Sergio.
- I wzajemnie- burknęła poprawiając koszulkę, wiedziała, że Sergio wpatruje się w jej dekolt.
- Trzy miesiące- powiedział.
- Co tym razem sprowadza cię do Barcelony? Nie obawiasz się, że ktoś w tym klubie obije ci twoją śliczną buźkę- zaśmiała się cicho.- Ostatnim razem miałeś szczęście, ale wiesz, różnie z tym bywa...
- Mam wtyki u Taylora. Poza tym każdy jest tutaj pijany, mało kto rozpoznaje twarze. 
- Wspaniali znajomi.
- Jakie miasto tacy ludzie- Sergio doskonale wiedział, jak bardzo Alicja nie znosiła jego złośliwych uwag odnośnie Katalonii.
- Wyjątek potwierdza regułę- odparła spokojnie.
- Mówisz o sobie?- uniósł jedną brew do góry.
- Frajer jak zawsze- stwierdziła.- Ale czy ja dobrze widzę? Nie masz na nosie tych okropnych czarnych okularów- mówiła.- Ach tak!- uderzyła się lekko w czoło.- Pożyczyłeś swojemu nowemu przyjacielowi- kiwnęła w stronę ochroniarza.
- Nie odzywaj się, zrób ze swoich ust lepszy użytek- zacmokał.
- Nie lubię jak na mnie cmokasz- zmarszczyła brwi.- To nigdy nie zwiastuje niczego dobrego- dodała i skierowała się do wyjścia.
- No chyba nie będziesz szła sama o tej porze do domu?- zawołała za nią również wychodząc z klubu.
- Jakoś do tej pory przeżyłam- odwróciła się w jego stronę, ale nie zatrzymywała się, cały czas szła tyłem.
- A twoi prywatni bodyguardzi?
- Chwilowo zajęci- odparła i zacisnęła usta, nie dając się sprowokować.
- To może ja ich zastąpię?- w jednej chwili pokonał odległość jaka ich dzieliła.- Nie daj się długo prosić.
- Sergio, wybacz, ale tym razem nie jestem pod wpływem alkoholu. Poza tym...Boże, człowieku, ja cię po prostu nie lubię- powiedziała i odniosła wrażenie, że Sergio posmutniał.- Jesteś taki wulgarny- dodała.- I nie obawiaj się, trafię do domu bezpiecznie. Złego diabli nie biorą, zapewniam. Do zobaczenia na meczu, kiedyś tam na pewno!- rzuciła i ruszyła przed siebie. 

*
            - Daj spokój- Katie machnęła teatralnie ręką.- To nic takiego- zapewniła.- Siedź!- nakazała, gdy zobaczyła, że Alicja podnosi się z miejsca.- Ja przyniosę talerzyki- powiedziała i zniknęła na chwilę w kuchni.
- Naprawdę, nie trzeba było. Niepotrzebnie się fatygowałaś- powiedziała Alicja.
- Nie bądź śmieszna. Ile razy szłaś na jakąś imprezę tylko po to, aby mnie pilnować? Ile razy pijana u ciebie nocowałam? Ile razy poratowałaś mnie kasą i nigdy nie pośpieszałaś mnie do oddania? No sama powiedz. A ty twierdzisz, że to ja się fatygowałam przychodź do ciebie z ciastem, gdy jesteś chora.
- No właśnie, nie chcę cię zarazić- wychrypiała.
- Żadne grypsko mi nie straszne- zaśmiała się Katie i nałożyła na talerzyki ciasto.- Smacznego- powiedziała podsuwając talerz Ali.
- Chyba już mi lepiej, nawet apetyt mi wraca- uśmiechnęła się Alicja.


*
            - No nie!- wychrypiała Alicja.- Nie musieliście, naprawdę.
- Też się cieszymy, że cię widzimy Ala- Fabregas pocałował Alicję w policzek.
- Jakie miłe powitanie. No, no, no...Cesc, wyrabiasz się.- zaśmiała się cicho.- Pique, Xavi, wchodźcie śmiało!- powiedziała i zamknęła za nimi drzwi.- A gdzie Andres?
- Ma szlaban- zaśmiał się Xavi.
- I prawidłowo!- Alicja chciała zawołać, ale stan jej gardła stanowczo na to nie pozwalał.- I przepraszam was za to, w jakim stanie was przyjmuję- westchnęła Alicja, miała na sobie za dużą granatową, bawełnianą koszulę z małą kieszonką przy piersi i czarne, długie getry.
- I tak wyglądasz ślicznie jak zawsze- zacmokał Fabregas.
- Ty za to bajerujesz jak zawsze- uśmiechnęła się Alicja.- Czego się napijecie?- zapytała.
- Siedź, ja podam- odparł Xavi wstając z kanapy.
- Och, w porządku- odparła Alicja.- Tobie pozwalam, ufam, że niczego nie stłuczesz.
- Zaszczyt- Xavi ukłonił się nisko i odszedł w stronę kuchni.
- Ala, po raz pierwszy widzę cię w koku- zauważył Cesc.
- Cesc, czy ty zauważyłeś zmianę fryzury? Poważnie?- Alicja zdziwiła się.- Większość mężczyzn nie zauważyła by nawet różnicy, gdyby ogoliła się na łyso.
- Xavi, poznajesz ten obraz?- zaśmiał się głupkowato Cesc, gdy Xavi wrócił z kuchni ze szklankami soku.
- Nie zmieniaj tematu- zagroził Pique.- Powiedzmy, że Cesc ma burzliwe...- Pique na chwilę się zamyślił.- Tak, to odpowiednie słowo. Cesc miał burzliwe przejścia ze swoją czupryną. W każdym bądź razie, od tamtej pory jest dość czuły na zmianę fryzury.
- Ach, tak- roześmiała się Alicja.- Pamiętam. I to ty, Pique, namówiłeś go do tej  zmiany. No, jestem pełna podziwu.

                                                                        *

- Słuchaj Ala- jęknął do słuchawki znajomy głos.- Wiem, że jeszcze dwa dni temu ledwo mówiłaś.  Ale ty na pewno wiesz, że nie prosiłbym cię o pomoc...
- Gdybyś w ostateczności nie musiał- dokończyła za niego.- Dobra, Cesc, znam tą śpiewkę. I tak byś mnie o tą pomoc poprosił.
- Też racja- zaśmiał się do słuchawki.- Miałaś może rodzeństwo?- spytał,  a Ala poczuła mocne ukłucie w sercu, zamarła.- Ala?- szepnął zaniepokojony ciszą Cesc.- Ala, powiedziałem coś nie tak?
- Nie, nic- skłamała drżącym głosem.- Dlaczego mnie o to pytasz?- spytała i przełknęła ślinę.
- Bo Villa podrzucił mi swoje dzieci, a ja kompletnie sobie z nimi nie radzę- jakby na potwierdzenie tych słów któreś z dzieci zaczęła głośno płakać.- Pomożesz?- jęknął żałośnie.- Jestem zdesperowany- dodał, gdy dziecko zaczęło wyć jeszcze głośniej.

*

          - A ja myślałam, ze David to odpowiedzialny człowiek- mruknęła Ala, gdy Fabregas otworzył jej drzwi wejściowe.
- Też się cieszę, że cię widzę- powiedział Cesc prowadząc Alę do salonu.- Potrzymaj ją- Olaya wyciągnęła ręce w stronę Ali.
- I nie miej za złe Davidowi, że przekazał mi pod opiekę swoje córki- powiedział wracając z kuchni z sokiem w ręku.- Ale właśnie rodzi się jego trzecia córka- uśmiechnął się.
- Albo syn- upomniała Ala.
- Albo syn- potwierdził Cesc.
- No to faktycznie- kiwnęła głową Ala.- Cała rodzina w szpitalu, a biedny w tej panice najpierw pomyślał o tobie.
- Jego błąd.
- Ależ skąd- Ala szturchnęła Cesca.- Ja jestem na posterunku- zaśmiała się.- Hej, masz jakieś bajki?- rzuciła w jego stronę.
- Wyglądam na osobę, która ogląda bajki?- zapytał.- Nie odpowiadaj- dodał szybko z politowaniem, zanim Ala zdążyła nawet otworzyć usta.
- Zobacz, co w plecaku ma Zaida- nakazała chodząc po pokoju z Olayą na rękach.
- Tato pewnie spakował same niepotrzebne rzeczy- powiedziała szczerbata Zaida.- On wcale nie myśli więcej niż wujek Misio.
- Wujek Misio?- zapytała Ala próbując być jak najbardziej poważną.
- Nie pytaj- warknął Cesc.
- Udam, że tego nie słyszałam- zaśmiała się Ala.- Kazałam ci sprawdzić ten plecak- powtórzyła.- Ja idę do kuchni zrobić kolację dla Zaidy- Ala przekazała Olayę na roztrzęsione ręce Cesa.- Na pewno jesteś głodna, co?- Zaida nawet nie odpowiedziała, zbyt zajęta była Fabregasem. Ala, będąc w kuchni słyszała tylko: „wujek Misio”. Starała się być poważna, ale za którymś razem nie wytrzymała i wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.

10 komentarzy:

  1. Ten odcinek naprawdę mi się podoba! Aż wżucę twoje bloga na moja liste czytających blogów :) Pozdrawiam i zapraszam w sobotę tak gdzieś o 16:00 na pewno będzie odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wujek Misio" Haha. ; )
    Kolejna, ostra wymiana zdań między Sergio i Alą.
    Powiem Ci, że lubię to! ; pp
    Zapraszam na piątkę: we-must-learn-to-love.blogspot.com
    ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Sergio, Alicja go olała. :(
    Jednak wujek Misio zrekompensował to. :)
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szóstka na http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/ Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na nowy rozdział. www.drumming-songs.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na siódemkę http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Hola!
    Świetny rozdział, zaraz zabieram się za czytanie opowiadania od początku :D
    Też proszę o informowanie mnie o nowościach.
    + dodałam Twojego bloga do tych, które czytam i polecam. :)

    ~ http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny blog i szablon ;)
    Zapraszam na http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/01/rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział 19 na Uzależnionej od Tytonia
    http://liefde-wera-tytonn.blogspot.com/ Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej. Chciałam ci bardzo podziękować za komentarz u mnie.
    Twojego bloga przeczytałam w całości, ale że nie przepadam za piłkarzami, piłką nożną, a ze wszystkich piłkarzy to kojarzę tylko Messi'ego, Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i Tytonia, więc możesz sobie wyobrazić jak gubiłam się w tekście. Pomimo tego przeczytałam wszystkie rozdziały i postanowiłam, ze będę do ciebie częściej zaglądać. Miałabym tylko prośbę - informowałabyś mnie o kolejnych rozdziałach u mnie w Spamowniku?
    Pozdrawiam, Asuria :*

    OdpowiedzUsuń