Cześć! :) To mój pierwszy post w 2013 roku. Poprzedni rok był naprawdę świetny i ciężko mi jest sobie wyobrazić, aby ten mógłby być lepszy. Tak czy inaczej, trzeba mieć nadzieję i tego samego życzę Wam, moi drodzy. Mam również do Was dwa pytania. Jedno co do długości rozdziałów. Wolicie, aby były dłuższe, czy takie wystarczą? A znacie może jakieś szabloniarnie? Ja swoje zamówienie złożyłam w listopadzie i nic. Tak wiem, może jestem niecierpliwa, ale nie zaszkodzi spytać, prawda? Może znacie jakaś godną polecenia :D A teraz zapraszam na IV rozdział, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
___________________________________________________________
- Nie gub skarpetek- powiedział młody chłopak, który
najwyraźniej dorabiał jako ochroniarz w klubie.
-
Nie...co?
-
Nie gub skarpetek- powtórzył i poprawił ciemne okulary, które zjechały z jego
długiego nosa.
-
Nie złość mnie chłopczyku i po prostu mnie tam wpuść. Przecież wyszłam stamtąd
tylko na chwilę!- Alicja była rozzłoszczona.- Widziałeś przecież! Aczkolwiek
biorąc pod uwagę twoje okulary. Wiesz, znam takiego frajera, chodzi dokładnie w
takich samych- zaśmiała się cicho.
-
Hej, nie gub skarpetek- powtarzał uparcie.
-
Dobry- oznajmiła Alicja zakładając włosy za ucho.
-
Co?- zapytał zaciekawiony i zsunął nieco swoje okulary.
-
Ten tekst z gubieniem skarpetek. Rzuciłeś nim już...jakieś trzy razy. Zapewniam
cię, zabawny. Muszę go zapisać- udawała, że wyjmuje telefon.- Wiesz,
żeby użyć, kiedy będę chciała komuś zrobić przykrość. Nie martw się, nie
przywłaszczę sobie tego tekstu. Powiem, że usłyszałam go do ciebie!- ochroniarz
zmarszczył brwi. - Hej, nie gub skarpetek!- parsknęła Alicja, chociaż
wiedziała, że to idiotyczne.
-
Wyluzuj, Taylor- powiedział ktoś zza jej pleców.
-
Taylor, czy to nie dziewczęce imię?- zakpiła.- W sumie to wszystko się zgadza-
wzruszyła ramionami, a Sandy zmierzył go wzrokiem pełnym nienawiści.- Nie mam
pytań- dodała i odwróciła głowę.
-
Kogo moje oczy widzą- zaśmiał się Sergio.
-
I wzajemnie- burknęła poprawiając koszulkę, wiedziała, że Sergio wpatruje się w
jej dekolt.
-
Trzy miesiące- powiedział.
-
Co tym razem sprowadza cię do Barcelony? Nie obawiasz się, że ktoś w tym klubie
obije ci twoją śliczną buźkę- zaśmiała się cicho.- Ostatnim razem miałeś
szczęście, ale wiesz, różnie z tym bywa...
-
Mam wtyki u Taylora. Poza tym każdy jest tutaj pijany, mało kto rozpoznaje
twarze.
-
Wspaniali znajomi.
-
Jakie miasto tacy ludzie- Sergio doskonale wiedział, jak bardzo Alicja nie
znosiła jego złośliwych uwag odnośnie Katalonii.
-
Wyjątek potwierdza regułę- odparła spokojnie.
-
Mówisz o sobie?- uniósł jedną brew do góry.
-
Frajer jak zawsze- stwierdziła.- Ale czy ja dobrze widzę? Nie masz na nosie
tych okropnych czarnych okularów- mówiła.- Ach tak!- uderzyła się lekko w
czoło.- Pożyczyłeś swojemu nowemu przyjacielowi- kiwnęła w stronę ochroniarza.
-
Nie odzywaj się, zrób ze swoich ust lepszy użytek- zacmokał.
-
Nie lubię jak na mnie cmokasz- zmarszczyła brwi.- To nigdy nie zwiastuje
niczego dobrego- dodała i skierowała się do wyjścia.
-
No chyba nie będziesz szła sama o tej porze do domu?- zawołała za nią również
wychodząc z klubu.
-
Jakoś do tej pory przeżyłam- odwróciła się w jego stronę, ale nie zatrzymywała
się, cały czas szła tyłem.
-
A twoi prywatni bodyguardzi?
-
Chwilowo zajęci- odparła i zacisnęła usta, nie dając się sprowokować.
-
To może ja ich zastąpię?- w jednej chwili pokonał odległość jaka ich dzieliła.-
Nie daj się długo prosić.
-
Sergio, wybacz, ale tym razem nie jestem pod wpływem alkoholu. Poza tym...Boże,
człowieku, ja cię po prostu nie lubię- powiedziała i odniosła wrażenie, że
Sergio posmutniał.- Jesteś taki wulgarny- dodała.- I nie obawiaj się, trafię do
domu bezpiecznie. Złego diabli nie biorą, zapewniam. Do zobaczenia na meczu,
kiedyś tam na pewno!- rzuciła i ruszyła przed siebie.
*
- Daj spokój- Katie machnęła teatralnie
ręką.- To nic takiego- zapewniła.- Siedź!- nakazała, gdy zobaczyła, że Alicja
podnosi się z miejsca.- Ja przyniosę talerzyki- powiedziała i zniknęła na
chwilę w kuchni.
-
Naprawdę, nie trzeba było. Niepotrzebnie się fatygowałaś- powiedziała Alicja.
-
Nie bądź śmieszna. Ile razy szłaś na jakąś imprezę tylko po to, aby mnie
pilnować? Ile razy pijana u ciebie nocowałam? Ile razy poratowałaś mnie kasą i
nigdy nie pośpieszałaś mnie do oddania? No sama powiedz. A ty twierdzisz, że to
ja się fatygowałam przychodź do ciebie z ciastem, gdy jesteś chora.
-
No właśnie, nie chcę cię zarazić- wychrypiała.
-
Żadne grypsko mi nie straszne- zaśmiała się Katie i nałożyła na talerzyki
ciasto.- Smacznego- powiedziała podsuwając talerz Ali.
-
Chyba już mi lepiej, nawet apetyt mi wraca- uśmiechnęła się Alicja.
*
- No nie!- wychrypiała Alicja.- Nie
musieliście, naprawdę.
-
Też się cieszymy, że cię widzimy Ala- Fabregas pocałował Alicję w policzek.
-
Jakie miłe powitanie. No, no, no...Cesc, wyrabiasz się.- zaśmiała się cicho.-
Pique, Xavi, wchodźcie śmiało!- powiedziała i zamknęła za nimi drzwi.- A gdzie
Andres?
-
Ma szlaban- zaśmiał się Xavi.
-
I prawidłowo!- Alicja chciała zawołać, ale stan jej gardła stanowczo na to nie
pozwalał.- I przepraszam was za to, w jakim stanie was przyjmuję- westchnęła
Alicja, miała na sobie za dużą granatową, bawełnianą koszulę z małą kieszonką
przy piersi i czarne, długie getry.
-
I tak wyglądasz ślicznie jak zawsze- zacmokał Fabregas.
-
Ty za to bajerujesz jak zawsze- uśmiechnęła się Alicja.- Czego się napijecie?-
zapytała.
-
Siedź, ja podam- odparł Xavi wstając z kanapy.
-
Och, w porządku- odparła Alicja.- Tobie pozwalam, ufam, że niczego nie
stłuczesz.
-
Zaszczyt- Xavi ukłonił się nisko i odszedł w stronę kuchni.
-
Ala, po raz pierwszy widzę cię w koku- zauważył Cesc.
-
Cesc, czy ty zauważyłeś zmianę fryzury? Poważnie?- Alicja zdziwiła się.-
Większość mężczyzn nie zauważyła by nawet różnicy, gdyby ogoliła się na łyso.
-
Xavi, poznajesz ten obraz?- zaśmiał się głupkowato Cesc, gdy Xavi wrócił z
kuchni ze szklankami soku.
-
Nie zmieniaj tematu- zagroził Pique.- Powiedzmy, że Cesc ma burzliwe...- Pique
na chwilę się zamyślił.- Tak, to odpowiednie słowo. Cesc miał burzliwe
przejścia ze swoją czupryną. W każdym bądź razie, od tamtej pory jest dość
czuły na zmianę fryzury.
-
Ach, tak- roześmiała się Alicja.- Pamiętam. I to ty, Pique, namówiłeś go do
tej zmiany. No, jestem pełna podziwu.
*
- Słuchaj Ala- jęknął do słuchawki znajomy głos.-
Wiem, że jeszcze dwa dni temu ledwo mówiłaś.
Ale ty na pewno wiesz, że nie prosiłbym cię o pomoc...
-
Gdybyś w ostateczności nie musiał- dokończyła za niego.- Dobra, Cesc, znam tą
śpiewkę. I tak byś mnie o tą pomoc poprosił.
-
Też racja- zaśmiał się do słuchawki.- Miałaś może rodzeństwo?-
spytał, a Ala poczuła mocne ukłucie w
sercu, zamarła.- Ala?- szepnął zaniepokojony ciszą Cesc.- Ala, powiedziałem coś
nie tak?
-
Nie, nic- skłamała drżącym głosem.- Dlaczego mnie o to pytasz?- spytała i
przełknęła ślinę.
-
Bo Villa podrzucił mi swoje dzieci, a ja kompletnie sobie z nimi nie radzę-
jakby na potwierdzenie tych słów któreś z dzieci zaczęła głośno płakać.-
Pomożesz?- jęknął żałośnie.- Jestem zdesperowany- dodał, gdy dziecko zaczęło
wyć jeszcze głośniej.
*
-
A ja myślałam, ze David to odpowiedzialny człowiek- mruknęła Ala, gdy Fabregas
otworzył jej drzwi wejściowe.
-
Też się cieszę, że cię widzę- powiedział Cesc prowadząc Alę do salonu.-
Potrzymaj ją- Olaya wyciągnęła ręce w stronę Ali.
-
I nie miej za złe Davidowi, że przekazał mi pod opiekę swoje córki- powiedział
wracając z kuchni z sokiem w ręku.- Ale właśnie rodzi się jego trzecia córka-
uśmiechnął się.
-
Albo syn- upomniała Ala.
-
Albo syn- potwierdził Cesc.
-
No to faktycznie- kiwnęła głową Ala.- Cała rodzina w szpitalu, a biedny w tej
panice najpierw pomyślał o tobie.
-
Jego błąd.
-
Ależ skąd- Ala szturchnęła Cesca.- Ja jestem na posterunku- zaśmiała się.- Hej,
masz jakieś bajki?- rzuciła w jego stronę.
-
Wyglądam na osobę, która ogląda bajki?- zapytał.- Nie odpowiadaj- dodał szybko
z politowaniem, zanim Ala zdążyła nawet otworzyć usta.
-
Zobacz, co w plecaku ma Zaida- nakazała chodząc po pokoju z Olayą na rękach.
-
Tato pewnie spakował same niepotrzebne rzeczy- powiedziała szczerbata Zaida.-
On wcale nie myśli więcej niż wujek Misio.
-
Wujek Misio?- zapytała Ala próbując być jak najbardziej poważną.
-
Nie pytaj- warknął Cesc.
-
Udam, że tego nie słyszałam- zaśmiała się Ala.- Kazałam ci sprawdzić ten
plecak- powtórzyła.- Ja idę do kuchni zrobić kolację dla Zaidy- Ala przekazała
Olayę na roztrzęsione ręce Cesa.- Na pewno jesteś głodna, co?- Zaida nawet nie
odpowiedziała, zbyt zajęta była Fabregasem. Ala, będąc w kuchni słyszała tylko:
„wujek Misio”. Starała się być poważna, ale za którymś razem nie wytrzymała i
wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
Ten odcinek naprawdę mi się podoba! Aż wżucę twoje bloga na moja liste czytających blogów :) Pozdrawiam i zapraszam w sobotę tak gdzieś o 16:00 na pewno będzie odcinek :)
OdpowiedzUsuń"Wujek Misio" Haha. ; )
OdpowiedzUsuńKolejna, ostra wymiana zdań między Sergio i Alą.
Powiem Ci, że lubię to! ; pp
Zapraszam na piątkę: we-must-learn-to-love.blogspot.com
; *
Biedny Sergio, Alicja go olała. :(
OdpowiedzUsuńJednak wujek Misio zrekompensował to. :)
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam! :)
Szóstka na http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/ Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział. www.drumming-songs.blogspot.com
OdpowiedzUsuńzapraszam na siódemkę http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńHola!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, zaraz zabieram się za czytanie opowiadania od początku :D
Też proszę o informowanie mnie o nowościach.
+ dodałam Twojego bloga do tych, które czytam i polecam. :)
~ http://siempre-en-el-camp-nou.blogspot.com/
Fajny blog i szablon ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://cristiano-meg.blogspot.com/2013/01/rozdzia-9.html
Rozdział 19 na Uzależnionej od Tytonia
OdpowiedzUsuńhttp://liefde-wera-tytonn.blogspot.com/ Zapraszam :)
Hej. Chciałam ci bardzo podziękować za komentarz u mnie.
OdpowiedzUsuńTwojego bloga przeczytałam w całości, ale że nie przepadam za piłkarzami, piłką nożną, a ze wszystkich piłkarzy to kojarzę tylko Messi'ego, Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i Tytonia, więc możesz sobie wyobrazić jak gubiłam się w tekście. Pomimo tego przeczytałam wszystkie rozdziały i postanowiłam, ze będę do ciebie częściej zaglądać. Miałabym tylko prośbę - informowałabyś mnie o kolejnych rozdziałach u mnie w Spamowniku?
Pozdrawiam, Asuria :*