czwartek, 22 listopada 2012

Rozdział I



Witam wszystkich bardzo serdecznie :D To już moje drugie podejście z blogiem. Po wszystkich zawirowaniami z poprzednim jestem już nieco obeznana. Przepraszam za wygląd bloga, póki co czekam na realizację zamówienia. 
________________________________________________________
 -Zjesz coś?- spytała Alicja, gdy Sergio wszedł do kuchni w samych bokserach.
- Myślałem, że od razu każesz mi się wynosić- mruknął i usiadł przy stole. Przyjrzał się Alicji, która wyglądała całkiem inaczej. Długie brązowe loki spięła w ciasnego koka, nie miała już na sobie kusej spódniczki, ale długie i przyległe dżinsy, które swoją drogą i tak świetnie podkreślały jej zgrabne nogi. Nie przyciągała, tak jak wczoraj, wzroku dekoltem- miała na sobie białą koszulę.
- Pytałam się, czy coś zjesz- powtórzyła.
- A co proponujesz?- zapytał w dalszym ciągu bacznie się jej przyglądając.- I to takie bratanie się z wrogiem?- zaśmiał się.
- Wczoraj wystarczająco się zbrataliśmy, nie uważasz?- zaśmiała się cierpko.- Teraz jestem po prostu gościnna- dodała oschle.- Dobra, skoro nie mówisz na co masz ochotę...
- Na ciebie...- powiedział unosząc brwi do góry.
- Skoro nie mówisz na co masz ochotę- powtórzyła.- Zjesz to, co ja- dodała i postawiła na stole talerz z kanapkami.- Smacznego.
- Nie lubię ciemnego chleba- powiedział po chwili, zresztą niezgodnie z prawdą i czekał na jej reakcję. Alicja jednak nie robiła sobie z tego nic i dalej jadła w spokoju równocześnie czytają gazetę.- Powiedz ty mi, czemu wolisz tych aktorzynów z Barcelony?- zapytał z wyczuwalną kpiną w głosie.
-  Licz się ze słowami- wysyczała Alicja unosząc wzrok znad gazety.
-  Coś ty taka spięta?- mruknął udając oburzonego.
-  Spierdalaj- odpowiedziała tylko, a Sergio zaśmiał się.
- Co robisz dzisiaj wieczorem?- zapytał, gdy zjadł śniadanie.
- Na pewno coś z dala od ciebie- odpowiedziała zadowolona i dolała sobie herbaty.
- Rozumiem, że mój czas się kończy.
- Nie należy nadużywać gościnności- powiedziała spoglądając wymownie w stronę drzwi.
- No, ale nie powiesz, że nie było miło- zaczął.- Wiele dziewczyn chciałoby być na twoim miejscu.
- Nie rozumiem właśnie dlaczego. Gdybym była trzeźwa, nigdy by do czegoś takiego nie doszło.
- Tak tylko mówisz- uśmiechnął się triumfalnie.- Mój urok osobisty i tak by cię powalił- dodał.
- Tak to sobie tłumacz, kochasiu- odpowiedziała śmiejąc się cicho za gazety.
- Ale jakoś niby wylądowaliśmy w twoim łóżku...
- Tłumaczę ci przecież, że trochę nadużyłam alkoholu. Plus fakt, że było ciemno, nawet nie widziałam dokładnie twojej...twarzy- powiedziała i miała nadzieję, że w jakiś sposób zezłości siedzącego naprzeciwko jej Sergio.
- Sugerujesz coś?- oburzył się łapiąc się za podbródek.
- Spostrzegawczy jesteś. Poza tym skończ ten temat, nigdy więcej się to nie powtórzy.
- Nigdy więcej bratania się z wrogiem, co? Tym razem masz zamiar wyrwać któregoś z tych aktorzynów?- zaśmiał się głupio.- Ta banda debili i napaleńców szybko da ci się uwieść.
- Skąd wiesz, że napaleńców?- zapytała podejrzliwie i wybuchnęła śmiechem.- Poza tym to częściej o tobie lub o twoich kolegów z klubu słyszałam. Wiesz jakieś afery, ta sama dziewczyna z dwoma na raz i takie tam- machnęła teatralnie ręką.
- Nie dam ci się sprowokować.
- Ja tobie również. I odpuść sobie, że tamci to debile. Przynajmniej są ładniejsi.
- I dlatego im kibicujesz? Jesteś głupia- stwierdził.
- Podnoś się z krzesła i zapraszam za drzwi.
- Ej no, nie wiedziałem, że się obrazisz.
- Dla twojej wiadomości muszę iść pozałatwiać parę spraw. Głupia ja- jestem prawnikiem - odparła, a Sergio zrobił zdziwioną minę.- I to w obcym kraju!- zawołała.- Muszę być idiotką. No już, nie gap się tak na mnie, tylko się zbieraj. Wiem, że w Hiszpanii często się wszędzie spóźniacie, ale ja tego nie lubię- powiedziała i weszła na chwilę do sypialni.- Łap!- zawołała, rzucając w Sergio ubraniami.- Wyprasowałam ci je z samego rana, a teraz się wynoś, bo naprawdę się spóźnię. 
            Sergio w dalszym ciągu siedział otępiały przy stole. Ale Alicja podeszła do niego, strzeliła w głowę i głośno się roześmiała. W końcu wstał, ubrał spodnie i t-shirt, przeczesał włosy ręką i ruszył w stronę drzwi.
- Dasz mi buziaka na dowiedzenia- zapytał i nachylił się nad Alicją.
- Nie- odpowiedziała zamykając drzwi.
- Wiem, gdzie mieszkasz- stwierdził.
- Super- rzucił i wyszła na zewnątrz, a Sergio ruszył za nią.- Wyglądasz idiotycznie w tych okularach- stwierdziła.
- Muszę się jakoś ukryć- odparł gorzko.- To jak będzie z tym buziakiem?- zapytał i Alicja, pomimo tego, że nie widziała jego oczu, wiedziała doskonale, że rozprysły w nich małe światełka. Stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.
 -  Zadowolony?- zapytała z pożałowaniem malującym się na jej twarzy. Sergio przyciągnął ją do siebie i zaczął łapczywie całować. Po chwili siłowania Alicja się od niego oderwała.
- Teraz tak- uśmiechnął się triumfalnie.
- A teraz to ty mi zejdź z oczu. I najlepiej się nigdy więcej nie pokazuj.
- Będziesz mnie widywać z trybun!- zawołała za nią, a Alicja obejrzała się tylko po to, aby pokazać mu środkowego palca. 

*
            Alicja przybyła do biura półgodziny przed czasem. Właśnie za półgodziny, ofiara, zajmie miejsce na podium dla świadków. Przeglądała notatki. Kiedy zegar wybił czternastą, była bardzo zdenerwowana. Za dziesięć minut zaczynała się, kluczowa dla jej kariery, rozprawa.
- Czas na twój debiut- powiedziała sama do siebie i weszła na salę sądową.
            - Sąd wzywa Caroline Muse.
Caroline była niepodobna do siebie. Alicja kazała nawet założyć buty na obcasie. Jednym z jej założeń było zmylenie ławy przysięgłych.
            Caroline wkroczyła na salę pewna siebie, szła  z wysoko podniesioną głowę. Zadbała o wyrazisty makijaż. Według Alicji to też było w porządku. Nadawał jej wyglądu dziewczynki udającej dorosłą kobietę.
            Nikt w biurze nie zgadzał się z strategią obraną przez Alicję. Być może dlatego, że było świeżo po studiach. Jednak Alicja uważała, że jeśli polec, to tylko w obronie prawdy. Była gotowa na wszystko. „Cel uświęca środki”.
            Pierwsze pytanie padło bez jakiś zbędnych wstępów. Nieco zszokowało to widownię, tym bardziej, ze Alicja była tutaj nowicjuszką. Później cała rozprawa toczyła się po myśli Alicji. Nic jej nie zaskoczyło, była świetnie przygotowana... A przynajmniej tak jej się wtedy wydawało.
 Caroline odpowiadała zgodnie z prawdą. Szczerość- tego im było trzeba.
- Czy był tam ktoś jeszcze?- zapytała Alicja, która spodziewała się całkiem innej odpowiedzi.
- Tak- odparła krotko.
- Proszę nam natychmiast powiedzieć kto...- rozkazała czując, ze lada chwila i straci grunt pod nogami.
- Nie wiem, kto to był- wzruszyła ramionami.- Wyglądał jak taki jeden- powiedziała, a oskarżony zaśmiał się. Alicja nie miała na tyle odwagi, żeby odwrócić się w stronę ławy.
- Może go pani jakoś opisać?- zapytała starając się, żeby jej głos wydawał się pewny.
- Wyglądał całkiem jak taki piłkarz...