- Sergio,
do reszty zgłupiałeś?- westchnęła Alicja szukając w szufladzie opatrunków.-
Mogłeś sobie darować...
- Miałem nic nie robić?- zapytał
oburzony.- To chyba ty zgłupiałaś...
-
Dałby mi w końcu spokój...Pewnie i tak miał zamiar wrócić niedługo do Polski-
powiedziała Alicja nachylając się nad Ramosem.
-
Owszem, teraz na pewno da ci spokój!- powiedział z dumą w głosie.- Ala,
ostrożnie!- syknął z bólu.
- To przestań się wiercić. Nieźle
ci rozwalił ten łuk brwiowy- westchnęła.- Dobra, i tak dalej jesteś piękny-
dodała widząc jego wzrok.- Mój ty bohaterze- cmoknęła go w policzek.
- Mogę poprosić o coś do picia?
- No pewnie- kiwnęła głową i
poszła w stronę lodówki.- A właściwie co ty tutaj robisz?- zapytała.
- Po prostu jestem, to źle?-
spytał z udawanym wyrzutem odwracając
wzrok.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.
Krążysz tak bez celu między Madrytem a Barceloną?- zapytała stawiając przed
Sergio szklankę z sokiem.
-
Mój ulubiony- stwierdził zadowolony.
- Według mnie ohydny, nienawidzę
pomarańczy- wzdrygnęła się Alicja.
- To skąd go masz w lodówce?
Wiedziałaś, że będę, co?- zapytała znacząco unosząc brwi do góry.
- Jasne, kupiłam go specjalnie dla
ciebie. Co z tego, że nie wiedziałam, jaki lubisz- zaśmiała się.- A tak
poważnie, dopiero co wróciłam z lotniska. Patrycja u mnie była...
- Często u ciebie
bywa...-stwierdził.
- A to dlatego, że ja nie bardzo mogę
przyjeżdżać do Polski...
- Nie tęsknisz za rodziną?-
zapytał Sergio odstawiając na blat pustą szklankę.
- Ze starszym bratem rozmawiam
codziennie rano- uśmiechnęła się na samą myśl o nim.- Chcesz jeszcze?- zapytała
Alicja wskazując głową w stronę szklanki, a Sergio kiwnął głową.- Właściwie
dalej nie odpowiedziałeś mi na pytanie...
- Pewnie i tak mi nie uwierzysz-
zaczął.
- Pozwól, że ja o tym
zadecyduje...- powiedziała podając Ramosowi napój.
-
Zadzwoniła do mnie twoja znajoma...
-
Patrycja? Ale jak, skoro ona nie zna hiszpańskiego?- zdziwiła się Ala.- I skąd
miała twój numer? Grzebała w moim telefonie!- warknęła rozzłoszczona.
- Nie, przedstawiła się jako Kate.
Miała dziwny akcent- powiedział.- Powiedziała, że od dwóch tygodniu nachodzi
cię twój były...
- Więc ty postanowiłeś spakować
manatki i przyjechać do Katalonii, aby zgrywać bohatera...
- Wiedziałem, że nie uwierzysz-
westchnął zrezygnowany.
- Sergio, nie o to chodzi. Jestem
wdzięczna, że tutaj jesteś...- mówiła powoli.- Ale co właściwie zamierzałeś
zrobić? Akurat mieliśmy szczęście, że dzisiaj też tutaj przyszedł...
- Jeśli mam być szczerzy, to nie
miałem planu- wzruszył ramionami.
- Sergio, przecież dałabym sobie
radę. Odpuściłby, zawsze odpuszcza po jakimś czasie...
- Ale wraca- stwierdził gorzko.
*
Alicja wzięła jeden wolny dzień, tuż
przed ważną rozprawą. Nie martwiła się jednak ani trochę, świetnie się do niej
przygotowała. Była wręcz przekonana o wygranej. Siedziała na tarasie i piła
chłody sok. Wystawiła twarz ku słońcu, tak bardzo lubiła ciepłe promyki. Miała
dużo czasu na przemyślenia...
Analizowała wczorajszy dzień. Sergio
zjawił się ni stąd ni zowąd i pobił Maksa, który kręcił się pod kamienicą
zamieszkiwaną przez Polkę. Alicja w ramach rekompensaty zaproponowała wyjście
do kina, ale uznali, że lepiej obejrzeć coś
w domu. Uniknęli ciekawskich oczu i inwazji paparazzi. Później został na
noc, ale spał w pokoju gościnnym. Czysto przyjacielskie relacje. Alicja sama
nie wiedziała co ich łączy, a właściwie, czy cokolwiek ich w ogóle łączy.
Z przemyśleń wyrwał ją dzwonek do
drzwi. Była przekonana, że to Kate albo Susie. Chłopcy szykowali się do meczu,
tak jej się przynajmniej wydawało, a Carlota siedziała nad książkami. Patrycja
lubiła jej robić takie niespodzianki, ale blondynka dopiero co wyleciała z
Hiszpanii.
- Mam nadzieję, że nie zostałem
twojego kolegi?- syknął Maks i szeroko otworzył drzwi. Alicja nie miała siły
ich zatrzasnąć. Maks zdążył wejść do środka.- Nie myśl, że nie wiem kto to był-
zaśmiał się gorzko.- Nieźle się tutaj urządziłaś- stwierdził rozglądając się po
mieszkaniu.- Przytulny apartament, dobra praca, sławi przyjaciele i nowy
romans- mówił.- Szkoda by było, gdybyś to wszystko straciła...
-
Czego ty ode mnie chcesz?- warknęła zakładając ręce na piersi.
-
Wrócisz do Polski- zażądał.- Wrócisz do mnie.
-
Jesteś śmieszny- Alicja wybuchnęła śmiechem, nie mogła się powstrzymać.- Jesteś
ostatnią osobą, dla której wróciłabym do kraju, słyszysz?- krzyknęła.- A teraz
bądź tak łaskaw i opuść mój dom- warknęła.
-
Teraz to ty jesteś śmieszna- mówił zbliżając się do niej.- Chyba nie chcesz,
aby ktoś zrobił ci krzywdę, prawda?- powiedział chwytając ją za nadgarstki.-
Aby ktoś zrobił z twarzą to, co z moją zrobił twój kochaś?- zaśmiał się
gorzko.- Będziesz posłuszna, skarbie- szepnął jej wprost do ucha. Prawą ręką
mocno ściskał jej nadgarstek, a prawą chwycił za pośladek.
Alicja była przerażona. Usłyszała
śmiechy na korytarzu. Modliła się w duchu, aby to ktoś do niej, chociaż nikogo
się nie spodziewała. Łzy napłynęły jej do oczu. Nie mogła krzyczeć, Maks
zasłonił jej usta dłonią i nasłuchiwał głosów.
- Fabregas! Zachowuj się, nie
wychodzisz do siebie!- krzyczał za nim Xavi, biegnąc po schodach.
-
Co to do cholery?!- krzyknął Cesc, widząc przyciśniętą Alicję do ściany.- Puść
ją!- warknął Fabregas biegnąć w stronę Alicji.- Sukinsynie!- krzyczał. Maks
puścił Alicję zdezorientowany. Roztrzęsiona Polka podbiegła w stronę Pique,
który stał jak wryty w drzwiach i mocno się do niego przytuliła. Xavi w tym
momencie uderzył Maksa w twarz, a zaraz po tym dołożył mu jeszcze Fabregas.
-
Dzwoń na policję!- krzyknął Pique.- Nie puszczaj go Fabregas!- zawołał
niebieskooki.- No dzwoń, Xavi, dzwoń!
*
-
Wszystko w porządku?- zapytał Pique klękając przed Alicję, która siedziała na
kanapie.- Dlaczego go wpuściłaś do środka?- dopytywał przyciszonym głosem.
-
Skąd miała wiedzieć, że gość zacznie się do niej dobierać?!- krzyknął
Fabregas.- Co za sukinsyn...
-
Zamknij mordę, Cesc- warknął Pique w stronę przyjaciela.- To ja rozmawiam z
Alą- upomniał go.
-
Dajcie jej spokój- powiedział Xavi siadając obok Alicji.- Trzymaj- podał jej
kubek z gorącym napojem.- Będzie chciała, to z nami pogada- stwierdził.
-
Wyobraź sobie, że chcę się dowiedzieć, czegoś więcej- warknął Pique.- To jak?
Powiesz wujkowi Pique?- spojrzał na nią.
-
Niech się wujek Geri nie martwi- odparła Alicja całując go w czoło.- Dziękuje,
że przyszliście- powiedziała ściskając dłoń Xaviego.- Tobie, Cesc też bardzo
dziękuje- powiedziała uśmiechając się blado. – Nie wiem, co gdyby nie wy...
-
Ale skoro on był już tutaj wcześniej...
-
Ramos obił mu twarz- odparła.- Zresztą widzieliście efekty- dodała, ale
natychmiast zakryła usta dłonią.
-
Kto?!- wykrzyczał Pique, który wstał i zaczął krążyć po salonie.
-
Ramos- powtórzyła cicho.- Był tutaj wczoraj...
-
Co on tutaj do cholery robił?!- zdziwił się Geri.
-
Długa historia- mruknęła Alicja.- Naprawdę, nie mam siły, Geri. Nie dziś-
pokręciła głową.
-
Może lepiej się już połóż, co?- zapytał z troską w głosie Xavi.- Jeśli chcesz,
któryś z nas może z Tobą zostać. Pośpi w salonie, albo gościnnym- powiedział.
-
Naprawdę?- Alicja spojrzała na Xaviego.- Byłabym wdzięczna.
*
Późno w nocy Alicja, nie mogąc
zasnąć, leżała w sypialni. Obok niej,
na podłodze, leżał Pique. Nie spał, ale nie sądził, że jego przyjaciółka również
nie śpi.
-
Ten frajer nic dobrze nie potrafi zrobić- mamrotał wściekły.
-
Geri...- jęknęła cicho Ala.
-
Tak, skarbie?- spytał natychmiast podnosząc się z ziemi.- Obudziłem cię?-
zapytał zaniepokojony.
-
Nie, Geri, nie obudziłeś- mówiła.- Cały czas nie śpię.
-
Więc o co chodzi?- demonstracyjnie podrapał się po głowie.
-
Odpuść- poprosiła.- Daj spokój, przecież to nie jest wina Sergio- tłumaczyła całkiem
spokojnie.
-
Dlaczego nie zadzwoniliście na policję od razu?- zapytał Pique siadając na
łóżku obok Alicji.
-
Geri, to jest skomplikowane- westchnęła ciężko Alicja również siadając.
-
Co jest w tym takiego skomplikowanego?- jęknął wywracając niebieskimi oczyma.
-
Długa historia- myślała, że tym go zbędzie.
- Mamy sporo czasu- powiedział, nie dając za
wygraną.- Jak znam życie pewnie wcale nie taka długa.
-
No dobrze, niech ci będzie. Co chcesz wiedzieć?- zapytała zrezygnowana.
-
Wszystko- odparł usatysfakcjonowany.
-
Nie wiem od czego zacząć...Tak czy inaczej dziwnie będzie siedzieć po tej
drugiej stronie- powiedziała, ale Pique chyba nie zrozumiał.- W sądzie-
wyjaśniła, a Geri mruknął coś w stylu: „domyśliłem się przecież”, ale nie
przerywał.- Wiesz, nie chciałam wnosić wcześniej oskarżenia, bo...w przeszłości
byłam z nim związana.
-
Sentymenty...?- zapytał, ale brzmiało to raczej jak stwierdzenie, a Ala kiwnęła
głową i osunęła się na poduszkę.- Rozumiem, że nie było kolorowo.
-
Nawet nie wiesz, jakie to wszystko z czasem stawało się okropne- westchnęła
ciężko.
-
Teraz będzie już tylko lepiej- uśmiechnął się, a Alicja odwzajemniła uśmiech.
-
Wiesz Geri, że jesteś moim najlepszym przyjacielem? Ale teraz chodźmy już spać,
wskakuj obok mnie. Jutro mam ważną sprawę do załatwienia, więc dobranoc-
powiedziała i przykryła się kocem.
-
Też cię kocham- pocałował ją w czoło- Nie musisz mówić więcej. Dobranoc, śpij
dobrze.