niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział III

Witam moi mili! To co? Niedługo święta! Jak przygotowania, trwają w najlepsze? Ja wprost uwielbiam ten magiczny czas. Ogólnie Boże Narodzenie, to najlepsza pora roku! Z tej okazji chciałabym Wam życzyć naprawdę rodzinnych świąt. Dla tych piszących opowiadania również dużo weny i masy wiernych czytelników. A teraz zapraszam na rozdział. Nieskromnie powiem, że bardzo go lubię! 
________________________________________________________________
               - Zamknij usta, bo wyglądasz zupełnie jak karp- zaśmiała się Patrycja pochłaniając  tosty z serem.
- Mówiłaś coś?- żachnęła się Alicja, ale Patrycja machnęła tylko ręką i upiła łyk kawy.- No ja myślę- dodała.- Na ile przyjechałaś?
- Zależy jak długo ze mną wytrzymasz- uśmiechnęła się blondynka.- A tak poważnie, wracam we wtorek- odpowiedziała Patrycja, a Alicja zmarszczyła brwi.
- Krótko- odparła dolewając sobie herbaty z dzbanka.- Z czego się cieszysz?- zapytała widząc rozbawioną znajomą.
- Najpierw napij się herbaty- zażądała.
- Nie rozumiem po co?- Alicja przyglądała się podejrzliwie blondynce.
- Po prostu się napij, proszę- z powagą odpowiedziała Patrycja. Gdy Ala miała już w ustach płyn i właśnie miała go przełknąć, Patrycja podsunęła jej pod nos gazetę. Zielonooka wypluła herbatę.- I o to mi chodziło!- zaśmiała się Patrycja.
- Co to kurwa ma być?!- wykrzyknęła rozłoszczona.
- Ala, spokojnie- powiedziała.- Tylko mi nie mów, że przeszkadza ci twoje zdjęcie w gazecie. I to nie z byle kim- dodała wyraźnie rozbawiona.- Fabregas- zacmokała. – Skąd Ty go w ogóle znasz?- spojrzała podejrzliwie.
- Zamknij się- warknęła.- Jego siostra mnie z nim poznała. Z nim, Pique i Xavim.
- O co ci chodzi? Tylko mi nie mów, że masz romans z jakimś piłkarzem z innego klubu i mógłby być zazdrosny o to- ruchem głowy wskazała zdjęcie w gazecie.- No chociażby z jakimś z tego...- pstryknęła palcami usiłując sobie przypomnieć.- Jak oni tam mają?
- Zapewne chodzi ci o Real- odpowiedziała Alicja z pogardą w głosie.
- No właśnie!- klasnęła w dłonie.- Miałam to na końcu języka!- zawołała.- Ala, jest coś na rzeczy?- spytała widząc zakłopotaną minę znajomej.
- Herezje- odpowiedziała Alicja, próbując zebrać myśli.- Poza tym, Cesc to tylko mój przyjaciel- zmarszczyła brwi.
- Tak się tylko mówi- zanuciła Patrycja.- Przyjaciel, przyjaciel. A potem zobaczę w gazecie informacje, że bierzcie ślub- dodała śmiejąc się cicho.
- Nie przesadzaj. Po prostu nie lubię plotek- powiedziała próbując mówić przekonująco.
- To czemu rano przynieśli ci tą gazetę? Chyba, że jacyś mili sąsiedzi- zaśmiała się Patrycja.
- Subskrybuję prasę, lubię wiedzieć, co dzieję się w mieście. Ale akurat te rubryki omijam. Tym bardziej, że ostatnio pokazuję się w takim, a nie innym towarzystwie. Powinnam tego unikać. To nie wpłynie dobrze na moją karierę- pokręciła ze zrezygnowaniem głową.
- Daj spokój, trzeba odróżniać życie prywatne od zawodowego- powiedziała, a Alicja uniosła jedną brew do góry.- Oj no, doskonale wiesz o co mi chodzi.
- Słuchaj, muszę być poważną osobą, ludzie muszą mnie szanować.
- Całe życie byłaś poważna. Zawsze grzeczna i poukładana. I poza tym może sobie kogoś znajdziesz. Takiego piłkarza- Patrycja zrobiła rozmarzone oczy.- Wtedy praca nie będzie ci kompletnie potrzebna- mówiła.- Znaczy się, znając twoje ambicje- poprawiła się natychmiast.- A sama już nie wiem- podsumowała zrezygnowana.


*
            - Jestem- mruknęła Alicja siadając przy stoliku, który ustawiony był na zewnątrz kawiarni.- Nawet się do mnie nie odezwiesz?- spytała, gdy mężczyzna siedzący przed nią cały czas milczał.- Cholera, Sergio, mów co chciałeś. Nie mam czasu, mam ważnego gościa.
- Ważniejszego ode mnie?- zapytał z wyrzutem.
- Nie zaczynaj znowu- jęknęła wywracając oczami.
- Przeglądałaś prasę?- zapytał ostro i zacisnął usta, jak to miał w zwyczaju, gdy coś szło nie po jego myśli.
- A to cię boli- zaśmiała się cicho Alicja.- Pewnie, że przeglądałam. Daj spokój, przecież nigdy nie ukrywałam, że mam słabość do Katalończyków- zażartowała, ale Sergio wziął to do siebie.
- Nie jesteś w porządku- warknął zły nachylając się do Alicji.
- Zdradzę ci sekret kochasiu- szepnęła.- Ty też nigdy nie byłeś święty.
- Załóż z powrotem ten cholerny kapelusz- warknął.
- Nie będę się ukrywać- oznajmiła.- Ale jeśli tobie to przeszkadza, to nie ma sprawy. Nie musimy się widywać. Mi nie zależy.
- No pewnie wolisz te barcelońskie...- mamrotał wściekły, ale nie dokończył.
- Zanim pójdę- zaczęła Alicja i chwyciła swoją torebkę szykując się do wyjścia.- Zdradzę ci jeszcze jeden sekret, Sergio- powiedziała.- W tych okularach wyglądasz na jeszcze większego frajera- mruknęła mu do ucha i odeszła.
- Szmata- mruknął sam do siebie, gdy Alicja zniknęła za rogiem. Natychmiast zbeształ się za to określenie, wcale nie miał złego zdania o Ali.

*
            - Ala, masz taką piękną, bladą cerę- zachwycał się Iniesta, gdy siedzieli w ogrodzie Fabregasa.
- Wzajemnie- zaśmiała się.
- Wszyscy wiemy Andres, że w ten sposób szukasz sobie bratnich dusz- mówił Xavi.
- A pamiętacie zeszłe prezenty bożonarodzeniowe?- zawołał Pique.- Wiesz, Ala, wedle zasady daj prezent, na który ta osoba nigdy by sobie nie pozwoliła...
- Wasze rodziny na pewno mają nie lada orzech do zgryzienia w każde święta- wtrąciła Ala.
- Coś w tym chyba jest- zamyślił się na chwilę Pique.- W każdym bądź razie kupiliśmy mu pakiet do solarium. Andres nie skorzystał, ale wszyscy w szatni byliśmy przekonani, że to Fabregas mu zabrał i to on skorzystał.
- Odczepcie od mojej karnacji, jasne?- oburzył się Fabregas.- Nie jest wcale taka ciemna!
- Spokojnie, Cesc, skarbie- zaśmiał się Pique głaskając Fabregasa po głowie.- Nie złość się, bo złość piękności szkodzi.
- Weź spierdalaj- mruknął Cesc i wziął ogromny łyk piwa.
- A ty, nie pijesz?- zapytał Pique, ale Alicja pokręciła przecząco głową.- Na pewno?- ponowił i zaczął wymachiwać butelką piwa.- Nie to nie- wzruszył ramionami.- Znajdą się inni chętni, co nie?- Xavi zaśmiał się głupio.
- Ale Ala, możemy wrócić na nogach do domu, albo Cesc nas przenocuje, co nie?
- Nie- odparł krótko Cesc.- Jestem pijany, ale bez przesady. Cholera wie, co strzeli do głowy Pique- powiedział, a Pique znacząco uniósł brwi go góry i uśmiechnął się głupkowato.- W zasadzie Ala może zostać- dodał po chwili.- Przyszykuje mi jutro śniadanko, gdy ja będę mieć kaca- uśmiechnął się Cesc.
- Moralnego kaca- odkaszlnął Pique.
- No to wrócimy do domu pieszo- Andres był nieugięty.- Nie musisz nas odwozić, poważnie. Napij się, tobie też się coś od życia należy.
- O nie, nie. Znowu może przyłapać nas prasa. Jeszcze niedawno krążyły zdjęcia, gdy Cesc mnie obejmował. A teraz...w towarzystwie pijanego Pique, Xaviego i ciebie Andres. Nie, to nie jest dobry pomysł.

*
            - Widzisz Alutka- zaśmiał się głośno Andres wieszając się na szyi Alicji.- Dopiąłem swego, wracamy pieszo.
- Och, zamknij mordę, blada dupo- warknęła groźnie Alicja.- I bierz te łapy, zaraz się wywrócę w tych szpilkach- rozkazała, ale Andres nic sobie z tego nie robił.
- Ala, spójrz!- zawołał Pique, na co Ala odwróciła głowę.- Jestem czarodziejem i latam na miotle!- Gerard, który trzymał między nogami kij od szczotki śmiał się w niebogłosy.- Chcesz się przelecieć razem ze mną?- zaproponował, a Alicja miała wrażenie, że Pique naprawdę wierzy, że to jest latająca miotła.
- Skąd ty do cholery wytrzasnąłeś kij od szczotki?- spytała poważnie zdziwiona Ala.- Nieważne. No dobrze, Gerard, bądź grzecznym chłopcem, odłóż tą miotłę...gdziekolwiek, i podaj Ali rączkę- mówiła i podała mu swoją wolną dłoń, którą natychmiast chwycił.- Andres, Gerard, staczacie się- jęknęła żałośnie.- Chwila...Blada dupa, Pique, a gdzie Xavi?- wyliczała cicho.- Xavi!- krzyknęła.
- Idę tuż za tobą!- zawołał.- Albo nie idę- dodał, gdy potknął się o kamień.- A nie, jednak idę!- krzyknął uradowany, gdy z trudem udało mu się utrzymać równowagę.
- Gorzej jak z dziećmi- mówiła sama do siebie.- Macie szczęście, że od domu Fabregasa jest tak blisko. Niech się tylko twoja żona dowie, Andres, będziesz biedny- zaśmiała się.

*
            - Ala, co w Twoim salonie robi trzech pijanych piłkarzy?- zapytała niepewnie Patrycja, gdy rano wyszła z sypialni.- Nie żebym miała coś przeciwko, albo żebym mieszała się w nie swoje sprawy...
- Daj spokój- zaśmiała się.- Musiałam ich przemycić w bezpieczne miejsce.
- Ala, masz dobre serducho- stwierdziła przyjaciółka.- W sumie, takim to każdy by pomógł.
- Tak, w szczególności jakiś wścibski koleś z aparatem- jęknęła żałośnie.- Co zjesz?- zapytała otwierając lodówkę.- Tamci na pewno trochę pośpią. Właśnie, muszę przedzwonić do żony Andresa.
- Chyba właśnie sama dzwoni- powiedziała Patrycja kiwając w stronę salonu, z którego dochodziły dźwięki muzyki.
- Xavi? Możesz mi wytłumaczyć, co ty do cholery wyrabiasz?- zapytała Alicja wchodząc do ich tymczasowej sypialni.
- Jestem Aladynem- odpowiedział zadowolony siedząc po turecku na dywanie i spoglądając w obraz niebios, który wisiał nad kominkiem w salonie.
- Xavi, spójrz na mnie, proszę- powiedziała Alicja łagodnym głosem.- Xavi, no spójrz, proszę.
- Jestem Aladynem, trenerze. Proszę mi nie przeszkadzać- powiedział pewnym tonem, aby po chwili wybuchnąć niepohamowanym śmiechem.- Jestem Aladynem- powtarzał.
- I to są ci wielcy piłkarze?- zaśmiała się Patrycja stając w drzwiach.- Nie powiedziałabym- dodała i zajęła się oblizywaniem łyżeczki z masła orzechowego.- Znowu dzwoni- zawołała i zaczęła tańczyć w rytm muzyki, ale gdy usłyszała jak Alicja rozmawia z kimś po hiszpańsku wróciła do kuchni.

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział II



          Cześć :D Mam nadzieję, że mieliście udany dzień. Hohoho, zapraszam na II rozdział ;) 
______________________________________________________________
             -Dlaczego nie powiedziała pani o tym od razu?- zapytała wyraźnie zdenerwowana Alicja.
- Bo to było głupie- odparła Caroline i jak to miała w zwyczaju, wzruszyła ramionami.
- W takim razie...- Alicja zaczerpnęła powietrza.- Czy ten rzekomy piłkarz, również coś pani zrobił?- spytała drżącym głosem. Piłkarz? Skoro ta dziewczyna mówi prawdę, a do co do tego nie miała żadnych wątpliwości, wiedziała, że może to przysporzyć jej wiele problemów. Modliła się w duchu, aby był zamieszany w tą sprawę najmniej jak to tylko możliwe.
- On może był po prostu podobny. Przecież co, ktoś taki jak on, by mógł tam robić? Poza tym, nie rozróżniam ich wszystkich. To nieistotne. Wyszedł zaraz po tym jak Amando wprowadził mnie do pokoju i zaczął całować. Nie mógł wiedzieć, co się wydarzy, prawda? Jego zeznania nic by nie zmieniły, tak samo jak innych, przypadkowych uczestników imprezy.
            Alicja ponownie nabrała tchu i zaczęła wypytywać o szczegóły napaści. Zapytała Caroline, co działo się potem. Dziewczyna opowiedziała wszystko ze szczegółami. Mówiła zupełnie beztrosko, bardzo spokojnie, jakby opisywała coś normalnego.
- Zaskarży pani pana Amando, mam rację?- spytała nachylając się nad barierką.
- Owszem. Chcę dostać pieniądze. Wiem, że powinno mi głównie chodzić o to, aby wsadzić ich do więzienia, ale skoro mogę dostać za to pieniądze, to dlaczego nie? Są mi potrzebne, taka prawda- odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Nie mam więcej pytań- oznajmiła Alicja.

*
            - Chciał się pan ze mną widzieć?- zapytała Alicja siadając przy stoliku ojca Amando, podczas przerwy, którą zarządził sąd.
- Ma pani dziecko?- zapytał od razu.
- Nie- odparła szorstko.
-To proszę sobie wyobrazić, że jednak je pani ma- poprosił, a Alicja skinęła głową.- Co pani by zrobiła, żeby je chronić?
- Przede wszystkim trzymałabym je z dala od takich typów, jak pański syn i jego...przyjaciele.
- To nie jest zabawne.
- Coś jeszcze?- zapytała Alicja, gdy ojciec Amando pił kawę. Kiwnął głową.- Dobrze, a mogę teraz ja panu zadać pytanie?
- Ależ proszę. Jest pani w swoim żywiole.
- W rzeczy samej- skinęła głową.- Ma pan może córkę?
- Owszem, mam, ale nie rozumiem, dlaczego panią to interesuje...Ona nie jest w to zamieszana, to porządna dziewczyna.
- Czyli rozumiem, że nie wdała się w braciszka- uśmiechnęła się pod nosem.- Już tłumaczę. Niech sobie pan wyobrazi- zaakcentowała.- Gdyby jakiś chłopak ją zgwałcił, domagał by się pan, aby sąd go ukarał, prawda? Najsurowiej jak to możliwe, mam rację? Ja właśnie to robię, po prostu wykonuje swoją pracę najlepiej jak potrafię.
- Moja córka nie jest taka, jak ta cała, pożal się Boże, Caroline! - oburzył się.
- Z całą pewnością nie jest. Ma wszystko, czego potrzebuje, nie musi dorabiać w taki, umówmy się- uwłaczający, sposób.
- Proszę mi nie mówić, że nie można zarabiać w...
- W bardziej przyzwoity sposób, tak?
- Tak. To nie fair w stosunku do ludzi, którzy maja ciężko, a jednak moją szacunek do siebie. Na przykład tacy z getta.
-  Z getta?- powtórzyła Alicja i uniosła brew. Była szczerze zdziwiona.
- Wiem, skąd pani jest. Historii też trochę znam, jestem wykształconym człowiekiem.
- Cieszę się- powiedziała z triumfalnym uśmieszkiem, a człowiek siedzący naprzeciwko spojrzał na nią podejrzliwie.- Skoro jest pan inteligentnym człowiekiem na pewno pan wie, że należy dowieść prawdy.
- Zapłacę wam. Tylko proszę powiedzieć ile...
- Proszę nie być śmiesznym. Caroline pieniądze dostanie i tak, a ja ich nie potrzebuję- oznajmiła.
- Życie nie jest tanie- zaznaczył.
- Niech się pan dalej nie kompromituje. Moja pensja w zupełności mi wystarcza. Nie potrzebuję pańskich pieniędzy.
- Chce pani, aby mój syn spędził następne kilkanaście lat w wiezieniu? Jest pani od niego niewiele starsza. Wie pani, że to przecież najlepsze lata!- oburzył się ojciec oskarżonego.
- Jeśli o mnie chodzi to tak. Żegnam- powiedziała i wstała od stolika.


*
            Nie wiem, jak ty to zrobiłaś!- zawołała Susie od progu.- Przecież Chcio to najlepszy adwokat w całej Barcelonie. Chociaż ja uważam, że nawet w całej Hiszpanii. A tu, wkracza taka młoda Polka na salę i dowodzi swego. No proszę, proszę, jestem z Ciebie dumna!- Susie ucałowała Alicję w oba policzki.
- Wiesz, że w pracy potrafię być bezczelna- uśmiechnęła się.- Czego się napijesz?- spytała.
- Chodź gdzieś w miasto!- zwołała i zaczęła tańczyć do muzyki z radia.
- O nie, mam dość po wczorajszym- powiedziała i natychmiast tego żałowała. Susie przestała tańczyć.
- O czym ty mówisz?- zapytała z iskierkami w oczach.
- Nie każ mi tego sobie opowiadać, proszę.
- Ze mną nie ma łatwo! Dawaj, dawaj- klasnęła w dłonie.
- Ramos- powiedziała krótko i zajrzała do lodówki.
- Co?!- Susie podskoczyła.
- Chcesz truskawki?- zapytała Alicja wyjmując je z lodówki.
 - Jakie truskawki?! Ramos! A taka spokojna zawsze byłaś, jedna impreza tak zmienia człowieka...- gwizdnęła.- Ale chwila...- na jej twarzy pojawiło się skupienie.- Nie znam się na piłce, ale to przypadkiem nie powinien być Twój wróg?
- Za dużo alkoholu- jęknęła Alicja.
- Ale jakoś na nogach się trzymasz- zauważyła.
- Musiałam się ogarnąć. 
- A w jakim klubie go spotkałaś? Może dziś też będzie?- wypytywała.- Ale wiesz co? Powinnam się obrazić! Ze mną nigdy nie chcesz chodzić na całonocne imprezy.
- Wiesz, że wieczne imprezy to nie mój sposób na wolny czas.- odparła.- Nie mam pojęcia, gdzie to było. Byłam tam z Kate, zrobiłyśmy sobie taki mały maraton po klubach. W końcu Kate to Angielka- mówiła.- O kurwa- wymknęło się jej po polsku. – Kate! Chyba powinnam sprawdzić, co u niej...

*
            - Mówię ci, taki boski był- śmiała się w niebogłosy Kate, gdy dziewczyny we trojkę jechały się zabawić. Taksówkarz spojrzał w lusterko i zmarszczył brwi. Zdecydowanie nie lubił hałasu.
- Proszę cię, mojego rodaka wyrwałaś?- zapytała Susie.- No Amerykanie są wyjątkowo łatwi na takie panienki- przyznała w końcu.- Pewnie nie wiedział, że jesteś Angielką, nie?- Susie wykrzywiła lekko usta w geście uznania.
- Pewnie, że nie. Cieszę się, że wyglądam bardziej jak Hiszpanka. Jest mi dużo łatwiej!- zaśmiała się Kate.- A ty Ala, co tak szybko się zwinęłaś? Ja wiem, że nie lubisz specjalnie balować, ale mogłaś pobyć trochę dłużej.
- Jej też nie powiedziałaś?- zdziwiła się  Susie, i natychmiast oberwała od Alicji.
            -Pierdolisz?!- krzyknęła Kate, gdy wysiadały z taksówki.- To ja widzę, że cicha woda brzegi rwie!- zawołała.
- Niepotrzebnie wam mówiłam- jęknęła żałośnie.
- Ty, ale czekaj...Co do cholery Ramos robi w Barcelonie? Nie żeby mnie piłka interesowała, ale mieszkając przez trzy lata w Katalonii zdążyłam się zorientować, że cały ten Real nie jest tu mile widziani. Poza tym im by się chyba nawet nie chciało tutaj przyjeżdżać, bo niby po co?
- Ale jednak Sergio się pofatygował- zauważyła Susie.
- Na zwiady przyjechał- westchnęła zrezygnowana Alicja pod nosem, ale dziewczyny się odwróciły i spojrzały na nią zdziwione.- Tak palnęłam. Kurwa, nie wiem, co on tutaj robił. Mam nadzieję, że więcej go nie spotkam.
- Aż taki zły był?- zaśmiała się Kate.
- Przestań- warknęła.- Dobra, dziewczyny, nie mam ochoty na zabawę. Nie pogniewacie się, jak pojadę do domu?
- Teraz?- zdziwiły się dziewczyny.- Na pewno nie chce się zabawiać?- zapytała Susie, bo stały już pod klubem, ale Alicja pokręciła przecząco głową.
- Nie, wolę pójść spać, ciężki dzień miałam.
- A słyszałam!- klasnęła w dłonie Kate.- Załatwiłaś tą mendę Chcio! To się pewnie zdziwił staruch wstrętny! W ogóle, co to za imię?- skrzywiła się.
- Typowe- mruknęła Alicja i wyciągnęła telefon.- Dobra, nieważne. Bawcie się dobrze- powiedziała, a dziewczyny przesłały jej buziaki w powietrzu. I ruszyły w stronę wejścia do klubu. Zachowywały się tak, jakby już były pod wpływem alkoholu. Po paru minutach zjawiła się taksówka.
             
*
            - Do reszty cię pojebało?!- krzyknęła Alicja wchodząc z Sergio do mieszkania.- Wiesz jak mnie przestraszyłeś, półgłówku?
- Przepraszam- zacmokał.- Nie chciałem.
- To się mogłeś nie czaić na schodach- westchnęła ściągając buty.
- Mogłaś zapalić światło- odparł.
- Żarówka się spaliła- oznajmiła.
- I pewnie nie ma kto ci jej wymienić? Biedna pani prawnik- znowu zacmokał.
- Dobra, dosyć przedstawienia- powiedziała stając przed nim.
- Nie przenocujesz mnie?- udał zdziwionego.
- Przy twoich zarobkach nie stać cię na hotel?- Alicja uniosła brew do góry.
- Wiesz, mam dość mieszkania w hotelu- oznajmił.
- To sobie kup mieszkanie w Barcelonie, stać się.
- Tutaj? Nigdy w życiu- powiedział, ale Alicja dalej wymownie spoglądała w stronę drzwi.- No, znowu się trochę po przedrzeźniamy. Znowu zrobisz mi tej ohydne kanapki.
- Chyba już ustaliliśmy, że nie należy nadużywać gościnności- warknęła, ale Sergio się do niej zbliżył. Ujął twarz Alicji w dłonie. Po chwili odchylił jej głowę do tyłu. Całował, tak namiętnie i łapczywie. Wsunął swoją dłoń po jej koszulę. Czuli to wszędzie, to drżenie. Alicja wbrew samej sobie czekała na ciąg dalszy.
____________________________________________________________
Zostałam nominowana do Liebster Award przez xcarrotsx. Dziękuje serdecznie ;) 


1. Twój ulubiony klub sportowy?
Barcelona i Arsenal. Nie potrafię wybrać, który bardziej.
2. Trenujesz w jakiejś określonej dziedzinie sportu? Jeśli tak, to w jakiej? 
Trenuję grę w ping-ponga, chociaż niektórzy mówią, że to nie sport. Tańczę również zumbę i należę do drużyny pływackiej.
3. Ulubiona pora roku?
Wiosna.
4. Lubisz oglądać snookera, bądź w niego grać?
Nie, raczej nie.
5. Robert Lewandowski czy Łukasz Piszczek?
Łukasz Piszczek!
6. Twój ulubiony kolor?
Zielony ;)
7. O czym było twoje pierwsze opowiadanie?
Takich większych formatów, hmn....Właściwie nie pamiętam, czy pierwsze było o Hogwarcie, czy o perypetiach ludzi z XIX-wieku.
8. Byłaś za granicą? Jeśli tak, to gdzie?
Nie chcę, żeby to zabrzmiało, jakbym się z tym obnosiła, ale...byłam w tylu miejscach za granicą, że naprawdę nie będę wymieniać wszystkich.
9. Jak lubisz najbardziej serial, bądź film?
Film? Jest ich tak dużo! Ale kocham „Dumę i uprzedzenie” i wszystkie ekranizacje powieści N. Sparksa.
10. Co chciałabyś robić w przyszłości?
Zostanę lekarzem ;) I chyba nawet jestem na dobrej drodze. 

Moje pytania:

1. Książka, do której często wracasz?
2. Ulubiony film świąteczny?
3. Wyobraź sobie, że możesz wybrać sławną osobę, z którym spędzisz caaaały dzień. Kogo wybierasz?
4. Wakacje z przyjaciółmi w górach, czy romantyczny wyjazd we dwoje (w jakieś ciepłe miejsce)?
5. Kiedy zaczęłaś pisać swoje pierwsze opowiadanie?
6. Dziwny nawyk?
7. Miejsce, które chciałabyś odwiedzić?
8. Kolor oczu?
9. Możesz wybrać dowolny bilet (na koncert) i zabrać ze sobą jedną osobę. Jaki koncert wybierasz i kogo bierzesz ze sobą?
10. Byłaś na jakimś meczu podczas EURO 2012?
11. Dźwięk, który wyjątkowo działa Ci na nerwy?

Ponieważ jestem tutaj jeszcze nowa i nie zawarłam jeszcze wielu znajomości, nominuję dwie osóbki: madridistka1716 oraz Kama545 :)